W XVII wieku Rzym odgrywał inną rolę w życiu Polaków, zwłaszcza jeśli chodzi o potrzeby kulturalne i naukowe oraz sytuację naszego państwa w tamtej epoce. Jedno się tylko nie zmienia: uniwersalna atrakcyjność Rzymu. Według literatów utracono kontakt polsko-rzymski, ale tak naprawdę wyjazdy były, ale inne, wyznaczało je życie i potrzeby kraju.
W XVII stuleciu i pierwszej połowie XVIII wieku nastąpiły ciężkie czasy dla szlachty i mieszczaństwa, które w tym czasie bardzo zubożały za sprawą ciągłych wojen oraz najazdów przez Szwecję i Rosję. Zanikły ambicje kulturalne i naukowe i nie ceniono wykształcenia. Szlachta nie była w stanie korzystać z osiągnięć nauki i kultury Zachodu. Wyjazdy na studia zagraniczne trwały, ale zmienił się skład społeczny Polaków studiujących w Rzymie.
By zaspokoić niezbędne potrzeby kraju, Kościół zajął się nauką i oświatą. W latach 1601–1689 stu osiemdziesięciu Polaków uzyskało doktorat prawa kanonicznego w Sapienze. Wielu z nich było potem profesorami prawa Uniwersytetu Krakowskiego. Studia na uniwersytecie papieskim czy w kolegium jezuickim otwierały drogę do kariery nie tylko w kraju, wielu znalazło zajęcie w Kurii Rzymskiej.
O bytności Polaków, głównie z bogatszych rodów, dowiedzieć się można z tablic pamiątkowych w wielu kościołach Rzymskich, zwłaszcza w świątyni polskiej św. Stanisława.
Rzym XVII-wieczny miał kilka okazji do bliższego poznania Polski i Polaków dzięki głośnym wydarzeniom. Przykładem może być duży orszak polskiego poselstwa, który wędrował do Rzymu, wzbudzając podziw i zdumienie swoim bogactwem. Nasz dyplomata, Jerzy Ossoliński, wiózł bogate podarunki dla papieża i dla arystokracji rzymskiej.
Koszt podarunków i wyprawy przekraczał możliwości finansowe skarbu królewskiego, dlatego Rzeczpospolita musiała zaciągnąć pożyczki. Pieniędzy pożyczono od lichwiarzy żydowskich ze Lwowa, zastawiono królewszczyzny na Litwie. Był to wyraz ideologii sarmatyzmu według powiedzenia „zastaw się, a postaw się”. Świat miał zobaczyć, na jaki gest stać szlachecką Rzeczpospolitą i jej monarchę, no bo „jak cię widzą, tak cię piszą”.
Mało kto wie, że zanim Jan Kazimierz został królem Polski, przez wiele lat przebywał w Rzymie jako duchowny. Przybył do Włoch w 1643 roku i wstąpił do zakonu jezuitów, a wkrótce potem odbył nowicjat w Rzymie. Pochodząc z rodziny królewskiej, miał ułatwioną drogę do kariery kościelnej, dlatego po trzech latach papież nadał mu godność kardynała, zwalniając go jednocześnie ze ślubów zakonnych. Kiedy powstała możliwość objęcia tronu w Polsce po śmierci brata Władysława IV, zrezygnował z kapelusza kardynalskiego i przybył do kraju, gdzie został obrany królem.
W 1683 roku ogromne wrażenie w Rzymie wywołały wieści o zwycięstwie Jana III Sobieskiego pod Wiedniem. Nie był to tylko chwilowy entuzjazm, ale uratowanie świata chrześcijańskiego przed zalewem islamu. Król polski po zwycięskiej bitwie wysłał swoje poselstwo do Stolicy Apostolskiej, przekazując w darze papieżowi zielony sztandar Mahometa (święte trofeum Turków).
Na czele poselstwa stał Jan Kazimierz Denhoff, który dołączył w Rzymie. Imiona nadano mu po ojcu chrzestnym, królu Janie Kazimierzu. Kiedy ukończył studia w kraju, wyjechał do Rzymu. Po powrocie do Polski został kanonikiem warszawskim i dziekanem płockim. Król Jan III wysłał duchownego do Rzymu z ważną misją dyplomatyczną. Miał on prowadzić rozmowy w sprawie utworzenia w Europie ligi antytureckiej. To właśnie on wręczył papieżowi sztandar Mahometa. W Rzymie sztandar pokazywano na ulicach, potem zawieszono pod sklepieniem bazyliki św. Jana na Lateranie. W 1686 Jan Kazimierz Denhoff roku został kardynałem i zmarł w Rzymie, gdzie znajduje się jego grób. W wielu rzymskich kościołach i dzisiaj można oglądać tablice pamiątkowe przypominające wielkie wydarzenie roku 1683.
Po śmierci króla Jana III Sobieskiego jego żona, Maria Kazimiera, postanowiła przenieść się właśnie do Rzymu. Na całej ziemi włoskiej, zwłaszcza w Państwie Kościelnym, królową przyjmowano godnie jako wdowę po niezapomnianym obrońcy chrześcijaństwa. Królowa w Rzymie nie przestała się interesować polityką i losami swego kraju. Pod koniec swojego życia wyjechała na kurację do Francji, gdzie zmarła. Z Rzymem związani byli też synowie Jana Sobieskiego.
W 1725 roku wuj Stanisława Konarskiego, biskup Jan Tarło, zafundował mu studia zagraniczne i wysłał go do Rzymu do Collegium Nazareum. Wzory i doświadczenia z okresu studiów w Nazareum przydały się przy tworzeniu własnego Collegium Nobilium założonego w 1740 roku w Warszawie.
Można by powiedzieć, że Rzym baroku przyciągał nie tylko młodych duchownych z Polski, ale również polską młodzież uzdolnioną w dziedzinie sztuk pięknych, zwłaszcza w malarstwie. Marzeniem młodych artystów było doskonalenie swojego talentu i umiejętności w sławnych ośrodkach kultury rzymskiej u znakomitych i cenionych mistrzów. Młodzież ta często mieszkała w trudnych warunkach i żyła w niedostatku, dlatego że dla nich najważniejsza była nauka.
Klaudia Staszel
Lubisz portal polonijny POLONIA TO MY? Dziękujemy!
Polub też nasz fanpage na Facebooku i udostępnij posty.
Powiedz o nas znajomym; jesteśmy też na Instagramie!