Do Polski przyjechałem 5 lat temu, w 2015 roku.
Czy początki są trudne? Powiedziałbym, że zależy dla kogo i od statusu socjoekonomicznego danej rodziny. Ja na przykład przez pierwsze trzy miesiące byłem w domu rodzinnym z ojcem, który wrócił wtedy tymczasowo do Polski, żeby zająć się dziadkiem, który został sam po śmierci babci. Ze względu na fakt, że miałem „konfliktowe” relacje z ojcem to i tak wiedziałem, że w domu na długo nie zostanę. Proszę nie zrozumieć mnie źle, ojciec bardzo mnie kocha, ale obydwaj mamy dosyć burzliwe charaktery.
Zdecydowałem się na przeprowadzkę do Krakowa, gdzie szukałem dwóch rzeczy jednocześnie: pracy oraz mieszkania, a raczej pokoju do wynajęcia razem z moją siostrą cioteczną, która też szukała pracy. Znaleźliśmy pokój na Nowej Hucie, który wtedy wynosił nas jakieś 800 PLN wraz z mediami. Czyli jakieś 400 PLN na miesiąc na głowę. Moja siostra cioteczna ze względu na fakt, że ma wykształcenie gastronomiczne, znalazła pracę jako kelnerka w „Marchewce Z Groszkiem” – to taka restauracja prawie w sercu Kazimierza. Ja też przez chwilę chciałem znaleźć pracę jako kelner, ale wszędzie oczekiwali już jakiegoś doświadczenia, a przynajmniej, żeby umieć nosić tacę. Na rozmowach więc podziękowałem z wyrozumiałością i szukałem dalej.
Zatrudniłem się wtedy w call center. W firmie, która świadczyła usługi dla ogromnego telefonicznego kolosa, a mianowicie Orange (nigdy w życiu już nie skorzystam z żadnej usługi tego operatora) do tego, żeby dzwonić i pozyskiwać klientów. Jak wygląda umowa? 1400 PLN miesięcznie podstawy plus premia, jeżeli się wyrobi jakieś wyniki. Są osoby, które zarabiały tam jakieś 3500 PLN na rękę, ale było ich dwie na mniej więcej trzydziestu pracowników. Oczywiście nie muszę mówić, że kontrakt jest w postaci umowy zlecenia, czyli żadnych płaconych składek. W razie choroby bądź jakiegokolwiek wypadku równa się to z brakiem wypłaty albo z wyleceniem z pracy. Godziny pracy były chore. Od 12.00 do 20.00. Cały dzień praktycznie wyjęty z życia. Zwłaszcza jeżeli ktoś ma jakieś życie społeczne, a co dopiero naukę do tego. Więc biorąc pod uwagę 1400 zarobku minus 400 czynszu (miejsce w pokoju dwuosobowym), zostaje 1000 na życie, a fajnie by było też godnie żyć, pójść czasami do kina, kupić sobie jakiś nowy ciuch itd.
Oczywiście ja miałem taki przywilej, że rodzice mi pomagali – pracują we Włoszech i podawali mi hajs. Proszę sobie jednak wyobrazić początkującą młodą osobę, która zaczyna życie w nowym mieście bez żadnego wsparcia. Musi być bardzo zdeterminowana, konsekwentna w zarządzaniu pieniędzmi oraz gotowa znieść różne niedogodności – że tak to nazwę – w życiu pod jednym dachem z obcymi osobami. Poznałem wiele osób, a że jestem ciekawy życia, widziałem różne życiowe sytuacje i to, jak niektórzy starają się jak najlepiej związać koniec z końcem.
Zaczynałem wtedy też studia na UJ. Prawo, z którego zrezygnowałem po roku, ponieważ okazało się, że wcale nie jest tak, jak to sobie wyobrażałem. Później zapisałem się na ekonomię, ale zrobiłem to tylko po to, żeby zadowolić rodziców i zdobyć jakiś papierek. W tamtym okresie dużo imprezowałem, zwłaszcza że moja była dziewczyna poleciała na Erasmusa i wiedziałem, że będzie się świetnie bawić, więc dlaczego ja bym nie miał. Poza tym wtedy byłem bardzo awanturniczym młodym człowiekiem i miałem problemy z opanowaniem swojej agresji. W sumie teraz zdarza mi się wybuchnąć, ale jedynie jak widzę przemoc wobec słabszych. Można powiedzieć, że byłem zdemoralizowaną osobą, a wtedy chory związek z księżniczką zapatrzoną w siebie nie pomagał. Zwłaszcza że ja nie słuchałem nikogo. Znajomych, rodziny. W tamtej pracy wytrzymałem 3 miesiące, a to i tak dużo i sam się dziwię, że AŻ tyle. To jest okres, który wymazałem z życia i do niego nie wracam.
Rzuciłem tamtą pracę i przez chwilę pracowałem w kancelarii finansowej, żeby zostać wreszcie zatrudniony w pierwszej korpo z językiem włoskim. IBM. Zarobki? 2400 PLN na rękę na sam początek, ja dostałem podwyżkę po paru miesiącach na około jakieś 2800 tylko ze względu na to, że się wykazałem. Czy to dużo? W sumie z perspektywy czasu to nie, ale przynajmniej tam już mi dali umowę o pracę, czyli płacone składki emerytalne, ubezpieczenie na zdrowie, więc nie musiałem się martwić, że jeżeli będę chory, to nie dostanę wypłaty. Też są robione kursy dla pracowników, ale tej firmie będę najbardziej wdzięczny właśnie za doświadczenie oraz to, że widnieje w moim CV. Pracowałem tam ponad 3 lata, miałem parę premii i jeszcze podwyżkę, ale w końcu nie doszliśmy do porozumienia co do awansu.
Zmieniłem więc pracę i teraz pracuje w StateStreet Bank. Teraz nie mogę podać, ile zarabiam, ale przeskok jest mocno odczuwalny. Chociaż mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc aktualnie rozmyślam, czy nie zatrudnić się gdzieś indziej, z większym zarobkiem. I nie planuję być korposzczurem całe życie. Kiedyś może otworzę coś własnego albo się w czymś wyspecjalizuję.
A co do młodzieży mieszkającej we Włoszech i rady dla niej?
Jeżeli będziecie mieli taką okazję, to łapcie się pracy, żebyście mieli z nią styczność i jakieś doświadczenie. Uważajcie na to, czy jest umowa o pracę, ubezpieczenie zdrowotne, składki na emeryturę. To działa też w drugą stronę: nie możecie zmieniać pracy co dwa lub trzy miesiące, bo jak nowy pracodawca zobaczy takie CV, stwierdzi, że nie ma sensu zatrudniać takiej osoby, bo zaraz znowu zmieni stanowisko.
Erwin Grat
Lubisz portal polonijny POLONIA TO MY? Dziękujemy!
Polub też nasz fanpage na Facebooku i udostępnij posty.
Powiedz o nas znajomym; jesteśmy też na Instagramie!