Razem z naszą lektorką języka polskiego i z moją koleżanką z roku, postanowiłyśmy pojechać na wycieczkę do Krakowa na pięć dni.
We wtorek 23 maja, późnym popołudniem, poleciałyśmy z Giulią do Krakowa, gdzie czekała już na nas pani Natalia. Z lotniska pojechałyśmy bezpośrednio do mojego mieszkania, żeby się rozpakować. Ponieważ zrobiło się już późno i byłyśmy głodne, poszłyśmy do „Forum” nad Wisłę na duże hamburgery z panierowanym kurczakiem i różnymi dodatkami. Porcje były naprawdę spore, więc najadłyśmy się do syta.Następnie przeszłyśmy się po Bulwarach Wiślanych, by obejrzeć miasto nocą – było cudownie.
Następnego dnia po śniadaniu: herbacie lub kawie z mlekiem i pączkach, udałyśmy się spacerkiem w stronę Wawelu, a po drodze odwiedziłyśmy pomnik psa Dżoka i smoka wawelskiego (ta statua co dwie minuty zieje ogniem). Gdy dotarłyśmy do celu, weszłyśmy do katedry wawelskiej, nad której wejściem wisi gigantyczny kieł mamuta, który – jak głosi pewna legenda – jeżeli spadnie, to nastanie koniec świata.Potem poszłyśmy do centrum do pierogarni „Gościniec” przy ul. Floriańskiej. Ja zamówiłam pierogi na słodko z gruszką, rodzynkami, cynamonem i śmietaną, a Giulia razem z panią Natalią ruskie (z serem i ziemniakami podpiekane na cebulce).Po południu zwiedziłyśmy także podziemia Sukiennic, w których zobaczyłyśmy, jak żyli ludzie w średniowieczu, jakie było rzemieślnictwo i kowalstwo, były tam też zakonserwowane szczątki szkieletu ludzkiego oraz czaszka konia.
Na drugi dzień pojechałyśmy do Kopalni Soli „Wieliczka”, której głębokość sięga 135 metrów pod ziemią. Miałyśmy do pokonania 800 schodów. W tej kopalni znajdują się piękne statuy wykonane z bryły solnej oraz kaplica św. Kingi. Po południu natomiast poszłyśmy do galerii handlowej „Bonarka”, gdzie mogłam kupić sobie białą elegancką bluzkę na obronę. Zabawne było to, że w drogę powrotną zamówiłyśmy „Ubera”, który miał tabliczkę z napisem „Bolt” i dopiero po jakimś czasie zorientowałyśmy się, że na nas już czekał. Kierowca powiedział nam, że to dlatego, że robi reklamę „Boltowi”, ale tak naprawdę był „Uberem”…
W piątek wybrałyśmy się do Muzeum Czartoryskich zobaczyć „Damę z łasiczką” – słynny obraz Leonarda da Vinci, a zaraz potem poszłyśmy na rosół i pierogi ruskie. Po obiedzie natomiast, udałyśmy się do Bazyliki Franciszkanów Św. Franciszka z Asyżu, w której można zobaczyć charakterystyczne piękne i kolorowe witraże. Poszłyśmy również obejrzeć Bazylikę Mariacką, gdzie znajduje się znany ołtarz Wita Stwosza. Następnie czekałyśmy na przewodnika, który miał nas oprowadzić po dzielnicy żydowskiej Kazimierz, gdzie w drodze powrotnej zjadłyśmy smaczne, spore, wielowarzywne zapiekanki z serem. Na zakończenie naszej wycieczki tego dnia, wróciłyśmy na Rynek i zjadłyśmy pyszną kremówkę, popijając herbatą. Poza tym co wieczór, po powrocie do domu, gadałyśmy sobie przy herbatce z melisy i wiśni.
W sobotę niestety był to ostatni dzień naszej przygody, ale mimo wszystko udałyśmy się na wyśmienite śniadanie do restauracji, która nazywała się „Dynia”. Spróbowałyśmy precla wieloziarnistego nadzianego ogórkiem, serem i sosem rzodkiewkowo-śmietanowym, podanego z krakowską kiełbasą.Po śniadaniu wybrałyśmy się do domu Jana Matejki, w którym kiedyś mieszkał artysta, a dzisiaj jest to muzeum. Wstąpiłyśmy także do księgarni „Empik” i do Sukiennic na ostatnie szybkie zakupy. Nasz samolot miał być dopiero o 19.30, więc miałyśmy jeszcze trochę czasu. Kiedy byłyśmy już w samolocie, gdy zbliżałyśmy się do lądowania, z okna samolotu ładnie było widać oświetlone miasteczka nocą.
Moim zdaniem wycieczka do Krakowa bardzo się udała, była interesująca i czułyśmy się trochę jak na wakacjach. Warto jest chociaż raz w życiu być w tym mieście, ponieważ jest pełne legend i historii. Ja urodziłam się w Krakowie i też dlatego lubię tam powracać.
Alessandra Massimiliani
Lubisz portal polonijny POLONIA TO MY? Dziękujemy!
Polub też nasz fanpage na Facebooku i udostępnij posty.
Powiedz o nas znajomym; jesteśmy też na Instagramie!