Zapraszam Was do przeczytania mojej opowieści „Opowiem Ci o Bengalii”. Raz w miesiącu pojawi się jej nowy odcinek.
Sofia Di Ascenzi
Rozdział 1, “Kiler. straszliwa prawda”
Jesteśmy w dolinie Gangaru, otoczonej największymi górami Bengalii. Śnieżne szczyty i kamienne ściany górują nad świerkowym lasem, zajmującym całe wolne miejsce wśród górskich wzniesień. Pośrodku lasu rośnie sobie, jakby nigdy nic, samotna góra. Na jej szczycie trudno dostrzec ogromną jak wywrotka lamparcicę śnieżną. Mimo ogromnych rozmiarów, dzięki jej biało-szarej sierści przesianej czarnymi cętkami, gęstej jak sam śnieg pokrywający szczyty gór, dobrze się maskuje. Wielka kocica przygotowuje się do snu, bo jak każdy kot nie traci żadnej okazji, by choć na trochę zmrużyć oko. Tak jak zawsze przed snem wdycha zapach swojej krainy, ale nawet jeżeli – tak jak zawsze – czuje świerk, świeżość górskiego wiatru i zwierzynę, do tych znajomych zapachów dołącza się nowy, zupełnie jej nieznany… Lamparcica otwiera swoje jadowicie niebieskie oczy, które potrafią widzieć nawet podczas śnieżyc i prycha z niesmakiem. Intruz? Jej ziemie były dobrze strzeżone, a do tego dała jasno do zrozumienia, że nie toleruje nikogo na swoim terenie. Trzema wielkimi susami schodzi ze szczytu Świętej Góry, najwyższego szczytu Bengalii i znajduje się u jej stóp. Teraz galopuje przez świerkowy las. W jej biegu jest coś magicznego: łapami nawet nie dotyka ziemi, unosi się nad nią tak, jak by zrobiła ogromny skok. A biegnąc, nie prowokuje nawet jednego szelestu czy najmniejszego dźwięku. W lesie panuje aksamitna cisza. Nagle ta magia gwałtownie się kończy, bo lamparcica zatrzymuje się przed wielką, ciemną grotą.
– Karmander! Wyjdź, rozkazuję ci w imieniu królowej! – ryczy, a jej chłodny głos odbija się echem po górach, które zaczynają się trząść.
Królowa doliny Gangaru, władczyni wielkich lodów, śnieżna bestia, właścicielka zimy i mrozów, jest wściekła, a Karmander, jedyny, który może mieszkać na jej terenach, dobrze wie, że nie trzeba sprzeciwiać się królowej, zwłaszcza gdy jest poirytowana. Zaspany wilk wielkości konia pociągowego wychodzi z czeluści groty. Jego srebrna sierść błyszczy w blasku słońca, a złote oczy z cienkimi jak sznurek źrenicami patrzą z niepokojem na błękitne oczy lamparcicy.
– Poczułam nowy zapach. Nie wiem czym lub kim jest, ale to moje terytorium. Mógłbyś wysłać twoje duchy, czy jak im tam, na poszukiwania? Chcę wytropić intruza, to coś.
– Dobrze, już się robi – odpowiada zaspanym i nieco zachrypłym głosem.
W tym samym momencie ze środka jego ciała wychodzi pięć wilczych zjaw, identycznych jak on. Są normalnej wielkości, ale nie są materialne, można przez nie zobaczyć to, co znajduje z ich drugiej strony. Ich sierść nie połyskuje, ponieważ promienie słoneczne przebijają się przez ich transparentne ciało. Nawet jeżeli wzrok i światło mogą je przeniknąć, mogą stać się materialne dla materialnych rzeczy, ludzi czy zwierząt (tylko z woli Karmandera, ich pana). Po chwili wilko-duchy znikają im z oczu. Karmander i kocica siadają koło siebie. Zostaje tylko czekanie. Wielkie zwierzęta zastygają w ciszy, patrząc, jak słońce powoli wschodzi na niebie, wysyłając coraz to cieplejsze promienie.
Niespodziewanie koło nich przebiega zając, który znika w gęstych krzewach czeremchy. Śpiewające wesoło ptaki na gałęziach drzew nagle cichną: wielki cień zasłania duży obszar ziemi. To orzeł Grya stojący na straży terytorium kocicy. Grya dorównuje wielkością Karmanderowi. Kiedy lamparcica widzi, że jest blisko, gwiżdże. Wtedy orzeł nurkuje z niesamowitą szybkością i z wdziękiem ląduje przed śnieżną bestią. Kłania się i mówi:
– Do usług, moja królowo Kiler.
– Dobrze, Grya. Twoim nowym zadaniem jest znalezienie intruza lub czegoś nowego na moim terenie i przyprowadzenie mi go tutaj. Jasne?
– Jasne, moja lodowatość. – Pokłonił się i z powrotem wzbijając się w powietrze, znikł za horyzontem.
– Czemu, gdy tylko chcę się zdrzemnąć, coś musi mi przeszkodzić? – Zapytała królowa po chwili ciszy.
– Ja też tak mam. – Odpowiedział z wyrzutem Karmander.
– Och, przepraszam, ale to było pilne.
– Nic nie szkodzi… oh, już są!
I rzeczywiście: pięć wilko-duchów biegnie w ich stronę, a nad nimi leci Grya. W swoim dziobie niesie coś trochę mniejszego od ptaka, co zwisa i próbuje wyrwać się z mocnego uchwytu. Gdy już cała gromada nieco się przybliża, można zobaczyć, że to coś jest małym, białym lwiątkiem, które dziecinnym głosikiem wrzeszczy z rozpaczą:
– Zostaw mnie! Zostaw! Rozumiesz, ty ptasi móżdżku?!
Dziecko?! Do obrabowania mnie wysłali dziecko? Do zgładzenia mnie? Do wyrządzenia mi krzywdy?! Nawet jeżeli mamy tu do czynienia z okazem z charakterkiem, to i tak tylko głupiec mógł wysłać dziecko – pomyślała Kiler.
Gdy orzeł wylądował przed wielkimi zwierzętami, postawił małe lwiątko na ziemi. Było normalnych rozmiarów (oczywiście tylko dla tych zwierząt). Patrzyło z dołu na orła, lamparcicę i wilka, było rozłoszczone. Wilko-duchy rozpłynęły się w powietrzu. Jak zawsze, gdy już nie były potrzebne.
– Wypuście mnie! – Zawarczało, pokazując ostre pazury.
– Najpierw powiedz nam, kim jesteś i czemu tu przyszedłeś. Rozkazuję ci w imieniu królowej doliny Gangaru, władczyni wielkich lodów, śnieżnej bestii, właścicielce zimy i mrozów, Wielkiej Kiler.
– Jestem Gary. I przyszedłem tu, uciekając przed Wilczą Armią.
– Co?! Nie wygaduj głupstw. Wilcza Armia została pokonana przed wiekami, gdy zabito króla Wilków, Bodolfa, Wielkiego Zdobywcę, Władcę Żądnego Krwi, Króla Wszelkich Ciemności, Pana Czarnej Magii Księżyca.
– Pokonano TAMTĄ Wilczą Armię. Nowy król wilków, Tayron (który oprócz takich samych tytułów ojca, szczyci się jeszcze jednym: Imperator Zwycięstwa) zdecydował pomścić swego ojca i skończyć jego plan: podbić całą Bengalę.
Po tych słowach zapada kompletna cisza. Nic się nie porusza: ani wiatr, ani zwierzęta… Wszystko zamiera, jakby było sparaliżowane przez tę wielką, straszliwą prawdę: Tayron, nowy król Wilków, zdecydował się rozpętać z powrotem największą i najkrwawszą wojnę w historii Bengalii…
Lubisz portal polonijny POLONIA TO MY? Dziękujemy!
Polub też nasz fanpage na Facebooku i udostępnij posty.
Powiedz o nas znajomym; jesteśmy też na Instagramie!