Nazywam się Daniel Mąka i urodziłem się w 2003 r. w Casercie. Mieszkam na południu Włoch z moimi rodzicami i z moim starszym bratem. Uczęszczam do szkoły włoskiej i podtrzymuję tradycje kultury polskiej, biorąc udział w zajęciach szkolnych w polskiej szkole w Rzymie, do której dojeżdżam 200 km, raz w miesiącu. Muszę się pochwalić, że jak do tej pory, ani razu tych zajęć nie opuściłem. Moim hobby jest koszykówka, chodzę na treningi i często wyjeżdżam poza Casertę na turnieje.
Chociaż mieszkam we Włoszech, jestem bardzo dumny z tego, że jestem Polakiem. Bardzo kocham Polskę. Dlatego też co roku jeżdżę tam na wakacje. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę przebywać tam z moją rodziną i z moimi kuzynami, z którymi mogę spędzać wolny czas, zwiedzając moje górskie okolice i wymyślając ciekawe zabawy. Jednak Polska nie jest dla mnie tak daleka, jak się Wam wydaje. Mam tutaj, we Włoszech, kilka kilometrów od Caserty „mój” kawałek polskiej ziemi. I właśnie o nim chcę Wam opowiedzieć.
W Santa Marii Capua Vetere, 5 km od miejscowości, gdzie mieszkam, na miejskim cmentarzu znajduje się mała kwatera, która liczy ponad 100 grobów poległych polskich żołnierzy z pierwszej wojny światowej.
Groby, zanim zostały uporządkowane
Cmentarz ten odkryłem przypadkowo, podczas jednej z wielu wycieczek z moimi rodzicami. Organizujemy je zawsze w niedzielę i w miarę wolnego czasu jeździmy dalej lub bliżej. Tak więc pewnego niedzielnego popołudnia udaliśmy się do Santa Maria Capua Vetere. Zwiedziliśmy mały kościółek, a potem poszliśmy na pobliski cmentarz.
Jakież było moje zdziwienie, gdy wśród zarośniętych zielskiem grobów udało mi się odczytać polskie nazwiska. I zaraz nasunęło mi się pierwsze pytanie. Skąd się tutaj Polacy wzięli? To nie Monte Cassino. To mała miejscowość. I żadnych walk w czasie II wojny światowej tutaj nie było. Zainteresowałem się tym polskim cmentarzem, ale przede wszystkim chciałem się dowiedzieć, czemu był tak opuszczony i nikt nie wiedział o jego istnieniu. Zapytałem więc o to strażnika, a potem samodzielnie poszukałem informacji dotyczących tego cmentarza i żołnierzy, którzy tam spoczywali.
Dowiedziałem się, że podczas pierwszej wojny światowej Polacy, wraz z żołnierzami austro-węgierskimi, zostali internowani i zamknięci w obozie jenieckim zbudowanym właśnie w Santa Maria Capua Vetere, tuż za jednostką wojskową.
W 1918 roku, gdy już wojna się skończyła, właśnie w tych okolicach, tak jak i w całej Europie i na całym świecie, wybuchła epidemia grypy zwanej „hiszpanką”, na którą zachorowało ponad tysiąc cywilów i wojskowych, jak również Ci żołnierze, którzy dzisiaj na tym cmentarzu spoczywają.
Poznałem historię tego cmentarza, lecz jego stan był krytyczny, ponieważ, jak już wcześniej powiedziałem, cmentarz był zapomniany i nieznany. Właśnie dlatego, wraz z moimi rodzicami i z polską społecznością z Caserty i z okolicy, postanowiliśmy odnowić go i regularnie dbać o jego wygląd, tak, aby Ci żołnierze, którzy walczyli za naszą wolność i wolność całej Europy, byli niezapomniani. Chciałbym, aby o tych żołnierzach, tak jak i o żołnierzach spoczywających na innych cmentarzach we Włoszech, np. na Monte Cassino, było wiadomo nie tylko Polakom i Polonii, ale żeby i Włosi dowiedzieli się czegoś o naszym wkładzie w walkę o wolną Europę.
Dlatego też i z Wami chciałem się moją wiedzą o tym cmentarzu podzielić. Chciałbym dodać, że moi rodzice pochodzą z tych okolic w Polsce, gdzie takich cmentarzy z pierwszej wojny światowej jest bardzo dużo. Dbają o nie finansowo Austriacy, ale opiekują się nimi dzieci ze szkół polskich. Cieszę się, że mogę i ja to robić tutaj, na włoskiej ziemi, troszcząc się, tym razem, o groby polskich żołnierzy. Dlatego też, od czasu do czasu, w wolne sobotnie popołudnia, idziemy tam, aby trochę uporządkować cmentarz, kosząc trawę, zapalając znicze, przynosząc kwiaty i dbając o jego wygląd zewnętrzny.
Groby po uporządkowaniu przez społeczeństwo
Dlatego też, wraz z polską parafią, od czasu do czasu organizujemy msze, które ksiądz odprawia w kaplicy cmentarnej, a potem przechodzimy, aby uczcić mogiły polskich poległych. Na jednym z tych spotkań mieliśmy nawet zaszczyt gościć konsula, który bardzo chętnie przyjął nasze zaproszenie i przyjechał prosto z Rzymu. Tylko dla nas i dla tych polskich żołnierzy. Konsul obiecał również, że nie pozostawi cmentarza w takim stanie i będzie się starał, wraz z państwem polskim, aby rozpocząć prace mające na celu odnowienie tego miejsca.
Tablica upamiętniająca polskich żołnierzy
Chciałbym, aby moi włoscy koledzy zrozumieli, że jakikolwiek kawałek jakiejkolwiek ziemi w jakimkolwiek miejscu w Europie czy na świecie, w którym spoczywają Polscy żołnierze, jest kawałkiem Polskiej ziemi, bo za ten kawałek ziemi zapłacili oni własną krwią i własnym życiem.
Bardzo mi zależy, aby tu przy cmentarzu w Santa Marii Capua Vetere powstało muzeum upamiętniające wszystkich żołnierzy polskich. Chciałbym, aby to muzeum było podobne do muzeum zbudowanego przy polskim cmentarzu na Monte Cassino. Zwiedziłem je podczas uroczystych obchodów 70. rocznicy walki na Monte Cassino. Było to niesamowite przeżycie. Najpierw brałem udział w uroczystej mszy. Wyobrażacie sobie, stałem kilka metrów od księcia Harrego i byłego premiera Polski Donalda Tuska oraz innych ważnych przedstawicieli państwa, takich jak konsul, ambasador i generałowie lub weterani, którzy przeżyli tę bitwę. Widziałem również córkę sławnego Generała Andersa, który poprowadził 2 Korpus Polski do zwycięstwa.
Premier RP Donald Tusk zwiedza stałą wystawę w Muzeum 2 Korpusu Polskiego. Na zdjęciu wraz z panią Karoliną Kaczorowską (pierwsza z lewej), panią Krystyną Jaworską oraz z małżonką.
Potem zwiedziłem wraz z moimi kolegami Muzeum 2 Korpusu Armii Andersa. Muzeum zostało założone dzięki hojności darczyńców z całego świata. Stała ekspozycja w tym muzeum jest bardzo ciekawa, ponieważ nie tylko opowiada o historii cmentarza, ale również o powstaniu 2 Korpusu, jego podroży z Bliskiego Wschodu do Włoch, mówi o deportacji Polaków na Syberię i o tym, że to właśnie Ci zesłańcy tworzyli armię. Po takim piekle, jakie przeżyli w łagrach, zdobycie Monte Cassino było dla nich fraszką. A próbowali tego dokonać Anglicy i Amerykanie i inni żołnierze z 23 narodów. Pewien angielski generał śmiał się z Polaków i mówił, że jeśli Polakom uda się tego dokonać, to on do końca życia będzie zdejmował kapelusz przed każdym POLAKIEM i z szacunkiem będzie podawał mu rękę. I tak sobie myślę, że jeśli on jeszcze żyje, to ta ręka musi go bardzo boleć… (za: Waldemar Łysiak, „Wyspy Zaczarowane”).
I jeszcze cieszy mnie to, że nie jest to tylko muzeum dla starszych, lecz również dla dzieci. Myślę, że historia niedźwiedzia Wojtka, którą przez ekrany multimedialne można pooglądać, bardzo dzieciom się zawsze podoba. Mnie podobała się bardzo. I o to chodzi, aby moi włoscy czy angielscy koledzy mogli poznawać historie II wojny światowej poprzez takie opowieści. Większość obcokrajowców odwiedzających Monte Cassino nie wie, dlaczego znajduje się tu cmentarz polskich żołnierzy, z jakiej racji znaleźli się tutaj i dlaczego walczyli o ich wyzwolenie. Chciałbym też, aby takie muzeum nauczyło nas, jak okrutna jest wojna i abyśmy wychodząc z takiego muzeum, przysięgali sobie i innym, że drugi raz do czegoś takiego nie dopuścimy.
Sala muzeum
Sądzę również, że takie muzea są bardzo ważne, szczególnie przy cmentarzach wojskowych. Sam widok grobów jest bardzo przejmujący, ale kto ma opowiedzieć historie tych, którzy tutaj zginęli? Chciałbym założyć takie muzeum dla „moich” żołnierzy z „mojego” cmentarza, ponieważ tak samo walczyli na różnych frontach i w różnych bitwach. I tak jak oni przelali krew za ojczyznę.
Daniel Mąka
Lubisz portal polonijny POLONIA TO MY? Dziękujemy!
Polub też nasz fanpage na Facebooku i udostępnij posty.
Powiedz o nas znajomym; jesteśmy też na Instagramie!